fb9bea27e44a82e990672bcec1c7e365.jpg
67f7f06a03a4c25cb5a33dd768ce27e2.png

Od 2009 r. Stowarzyszenie Przyjaciół Nowicy organizuje plenery dla malarzy zrzeszonych wokół współczesnych ośrodków ikonopisania w Polsce, na Ukrainie, Białorusi i Słowacji. Współorganizatorami tego przedsięwzięcia są: Bractwo Młodzieży Greckokatolickiej Sarepta, Katedra Sztuki Sakralnej lwowskiej Akademii Sztuk Pięknych, Studium Chrześcijańskiego Wschodu, oraz malarze związani z mińską pracownią IKONIQUE. Uczestnikami warsztatów w Nowicy są artyści reprezentujący tradycje prawosławne i katolickie, którym przyświeca ten sam cel – odnowa ikony jako obrazu liturgicznego stanowiącego ważny element wspólnej tradycji Kościoła.

czwartek, 1 marca 2018

Ewa Kiedio. Nowica - ikona to temat otwarty.

Danyło Mowczan (2011), Wygnanie z raju, deska, lewkas, tempera, złoto, 32 x 40 cm

W Krynicy-Zdroju trwa poplenerowa wystawa IX Międzynarodowych Warsztatów Ikonopisów w Nowicy. Rozmawiamy z organizatorami tych warsztatów, które bp Michał Janocha w książce „A piękno świeci w ciemności” wskazał jako jedno z najciekawszych środowisk związanych z ikoną.

Ewa Kiedio: Przyjęliście dla swojej inicjatywy nazwę Międzynarodowe Warsztaty Ikonopisów. Przyznam, że budzi to we mnie pewne zdziwienie. W przypadku części prac powstających w Nowicy związki z ikoną wydają się bardzo luźne. Czemu nie po prostu: warsztaty sztuki religijnej?

Katarzyna Jakubowska-Krawczyk: To prawda, wiele z tych prac odbiega od powszechnego wyobrażenia o ikonie. Warto jednak pamiętać, że rozumienie ikony, którym operujemy w Polsce, jest bardzo mocno związane z tradycją rosyjską. Przeciętny Polak, zapytany o ikonę, myśli o Matce Bożej Włodzimierskiej czy o Pantokratorze. Nasze przedsięwzięcie funkcjonuje natomiast nie tylko w Polsce, ale też w krajach sąsiednich, w przestrzeni Europy Środkowo-Wschodniej. Ukraińskie rozumienie ikony jest o wiele szersze, tam ikona to temat otwarty. Wiąże się to nie tylko z poszukiwaniami języka ikony, jakie mają miejsce w ostatnich latach, ale swoimi korzeniami sięga stulecia wstecz.

Już pierwsze szkoły ikonopisów na Rusi Kijowskiej, np. w Ławrze Kijowsko-Peczerskiej dążyły do wypracowania własnego języka. Ikona powstała na terenach dzisiejszej Galicji w XIV-XVI wieku również odbiega od naszego „polskiego” rozumienia. Ta odmienność szczególnie wyraźnie doszła do głosu w pierwszych trzech dziesięcioleciach XX wieku w sztuce ukraińskiej, kiedy pojawiły się bardzo odważne próby łączenia ikony ze sztuką zachodnioeuropejską. Tu trzeba by powiedzieć o dwóch nurtach: neobizantyńskim i modernizującym. Do tych właśnie tradycji odwołują się współcześni ukraińscy ikonopisi, przede wszystkim ci związani z ośrodkiem lwowskim. Ośrodek kijowski, ze względu na swoją historię, czerpie raczej z baroku.

Ikony inspirowane barokiem również powstają na Waszych warsztatach?

KJK: Tak, na wystawie w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej prezentowaliśmy ikony Wołodymyra Oleszczuka. Nawiązują one do okresu baroku w sztuce zachodnioeuropejskiej.

Na tej wystawie były też m.in. obrazy Gochy Kakabadze. Ujmujące, ale jednocześnie szczególnie silnie budzące pytanie: jaki ma to związek z ikoną?

KJK: To z kolei nawiązanie do ikony gruzińskiej, która także ma tradycję zupełnie odmienną od ikony rosyjskiej. A więc znów mamy do czynienia z szerszym rozumieniem ikony.

Mateusz Sora: Dla mnie olbrzymią niespodzianką była wizyta w Muzeum Narodowym im. Andrzeja Szeptyckiego we Lwowie. Tam widać, że ikony XV-wieczne różnią się od ikon XVII- czy XVIII-wiecznych. Dla zestawu tematów, który jest stały, w każdej epoce poszukiwano współczesnego języka. Artyści ze Lwowa szukają tego języka do dzisiaj, stąd te ich mniej lub bardziej udane próby. Wcześniej podejmował je Jerzy Nowosielski, ale jego uczniowie poszli w innych kierunkach. Dziś w pokoleniu trzydziestolatków pojawili się na tyle odważni twórcy, aby wejść w dojrzały dialog z Nowosielskim: Greta Leśko, Danyło Mowczan, Iwanka Demczuk. To szukanie współczesnego języka dla przedstawienia treści, które są niezmienne, jest dla mnie niezmiernie interesujące. W dalszym ciągu sztuka figuratywna ma przekładać Pismo Święte na język plastyczny.

Nie zawsze jest to sztuka figuratywna. Wśród uczestników warsztatów jest też Krzysztof Sokołowski, tworzący obrazy abstrakcyjne.

MS: Zapraszając abstrakcjonistów, dochodzimy do kresu. Ale i tu związki z ikoną nie są zawieszone w próżni. Wystarczy spojrzeć na „Przemienienie” Marii Iwaniuty – układ kształtów odsyła do tradycyjnych przedstawień: Chrystus na górze, a na dole trzech uczniów.

KJK: Oczywiście w związku z tym pojawia się kolejne kwestia. Skoro ikona nieodłącznie związana jest z modlitwą, to trzeba zapytać: czy przed abstrakcją można się modlić? To jest pytanie otwarte. Pewnie są tacy, którzy mogą.

Ja bym się chyba w tym odnalazła. Byłoby to zgodne z nauczaniem ojców pustyni, by na modlitwie nie dążyć do stwarzania sobie przed oczami konkretnych obrazów.

KJK: To zatem sprawa indywidualna. Kwestia tego, na ile dany obraz sprzyja modlitwie, nie dotyczy zresztą tylko sztuki abstrakcyjnej. Myślę, że każdy, ze względu na swoją wrażliwość, jest w stanie wskazać takie prace, które pobudzają go czy prowokują do przeżyć duchowych, oraz takie, które z jego perspektywy niczego nie wnoszą albo wręcz go odrzucają.

Wiąże się z tym ciekawy temat: jakiego typu prace mogą trafić do wnętrz sakralnych. Przyjmuje się, że takie, które pomagają się modlić. Ale komu pomagają? Wątpię, czy jest coś takiego, w czym odnajdą się wszyscy. Znaczna część wizerunków, które znajdują się w polskich kościołach, na mnie na przykład działa dokładnie przeciwnie, to znaczy przeszkadza w modlitwie.

MS: Daje się odczuć, że z kościołów wyparował program, brakuje spojrzenia całościowego. Wnętrze sakralne miało czegoś uczyć, obrazy nie trafiały tam przypadkowo. Dziś tak się już niestety nie dzieje. Świadomość artystyczna jest niska. Nasze działania w Nowicy stanowią pewną próbę odpowiedzi na ten problem. Założyliśmy sobie, że katalogi wystaw poplenerowych ułożą się w cykl małych podręczników do historii sztuki, ułatwiających odczytanie ikonografii. W każdym roku warsztaty poświęcone były innemu tematowi. Zaczęliśmy od przedstawień Chrystusa, następnie były wizerunki Bogurodzicy, aż doszliśmy do Apokalipsy oraz przypowieści. Ten ostatni temat był szczególnie wymagający, bo w zasadzie nie funkcjonuje on w kanonie. Rozwiązania musiały więc być autorskie. Zresztą zawsze zachęcamy do szukania oryginalnego podejścia. Konkretne zadania stawiają sobie już sami artyści – określają, z jakim wyzwaniem chcą się tym razem zmierzyć.

Zdarza się, że ikony powstałe w Nowicy trafiają później do kościołów?

MS: Tak, te bardziej tradycyjne znalazły swoje miejsce w kościołach, cerkwiach i kaplicach m.in. w Semipałatyńsku, w Kazachstanie, w Bijsku w Rosji i oczywiście na Łemkowszczyźnie. Natomiast część ikon operujących nowoczesnymi rozwiązaniami tworzy zbiór prezentowany stale w galerii w Krynicy i na wystawach przekrojowych. W Nowicy do kaplicy wprowadziliśmy przegrodę ikonostasową autorstwa Luby Jackiw. Nie wiem, czy parafianie są z tego zadowoleni.

Ikony malowane w Nowicy prezentują wysoki poziom artystyczny. Domyślam się, że w plenerach biorą udział osoby, które przeszły już w świecie sztuki pewną drogę. Macie jakieś metody dobierania uczestników?

KJK: Tak, z propozycją wyjazdu do Nowicy zwracamy się do konkretnych osób. Wybór należy do organizatorów i komisarza, którym co roku jest ktoś inny. Zapraszamy ludzi, którzy mają już jakieś osiągnięcia na swoim koncie i których wcześniejsze prace nas inspirują czy pociągają. Są to artyści z bardzo różnych środowisk. Zależy nam na tym, żeby nie pozostać tylko na swoim podwórku, w strefie: Ukraina, Białoruś, Polska, ale włączać tradycje innych krajów, zapraszać twórców reprezentujących inne szkoły, inny sposób podejścia do ikony.

Ikona integralnie związana jest z życiem duchowym – także na etapie powstawania. Jakie rozwiązanie przyjęliście w tej kwestii? Jest jakaś propozycja modlitwy skierowana do wszystkich?

MS: Pobyt w Nowicy to swego rodzaju rekolekcje. Jednym z warunków, jakie postawiliśmy sobie, organizując pierwszy plener, była obecność duszpasterza. Ale skąd tu wziąć księdza, który przez dwa tygodnie będzie siedział z nami na końcu świata?

Chyba udało się Wam rozwiązać ten problem. Z tego, co wiem, towarzyszy Wam ks. Jan Pipka, proboszcz parafii greckokatolickiej w Krynicy-Zdroju.

MS: Tak, w miarę swoich możliwości. Dbamy o to, by ksiądz był z nami codziennie rano i wieczorem. Czasami wspierali nas księża z Ukrainy i Polski. To nam ustawiło rytm dnia, który w czasie plenerów trochę przypomina życie w klasztorze: razem się modlimy, razem jemy, razem pracujemy.

Razem też rozmawiacie o obrazach, które powstają?

KJK: Tak. Myślę, że właśnie interakcja, bycie razem jest największą wartością tego zamknięcia się na dwa tygodnie w Nowicy, wsi w Beskidzie Niskim. Większość artystów, znając temat wcześniej, przyjeżdża z jakimiś pomysłami, ze szkicami. Ale realna praca zaczyna się na plenerze. Począwszy od czytania Pisma – nie tylko podczas liturgii Słowa. W pracowni stale dostępne jest Pismo Święte. Co jakiś czas ktoś je bierze, szuka jakiegoś fragmentu, bo nad czymś się zastanawia, ale też zaczyna o tym mówić i, siłą rzeczy, wszyscy inni malujący się w to włączają.

Pojawiają się spory, na przykład o kanon?

KJK: Spory o kanon się pojawiają, ale są szybko ucinane, szczególnie przez twórców ukraińskich. Po setkach godzin rozmów na ten temat – w różnych środowiskach, na różnym poziomie – rodzi się przekonanie, że kanonu nie da się zdefiniować. Próba określenia, czym są ikona i kanon, trwa od dziesięcioleci, jeśli nie stuleci, i sądzę, że jednoznacznej odpowiedzi nie znajdziemy.

Ale może ważniejsze od nazywania tego jest sam proces twórczy. Nawet najbardziej nowoczesne prace powstające w Nowicy w jakiś sposób wychodzą od ikony tradycyjnej. Pewne zasady, które powinny zostać w ikonie zachowane, np. proporcje, organizują tę pracę. Wielokrotnie się zdarzało, że przygotowanych było wiele szkiców i zaczynały się dyskusje, co z tego wybrać. Pamiętam sytuację, kiedy rozmawialiśmy tak o szkicach Andrija Wynnyczoka i wszystkim podobał się najbardziej jeden z nich. Mówiliśmy, żeby to tę kompozycję malował. A Andrij powiedział: „Nie, Chrystus nie powinien być tak przedstawiony na ikonie. Namaluję tę pracę kiedyś na płótnie”. Chodziło o to, że Chrystus nie był w centrum. Andrij wybrał taki układ, gdzie proporcje i relacje pomiędzy przedstawionymi osobami były takie, jakie powinny być według tradycji ikonograficznej.

O czym jeszcze dyskutują uczestnicy warsztatów?

KJK: Wiele razy dochodziło do sporów teologicznych: czy jakiś fragment Pisma należy zinterpretować tak, czy inaczej, co ma potem przełożenie na obraz. Są też oczywiście dyskusje czysto artystyczne: o doborze kolorów, kompozycji.

MS: Do Nowicy przyjeżdżają także z wykładami historycy sztuki i teologowie, żeby otworzyć wśród uczestników nowe płaszczyzny poszukiwań. Myślę, że nasze spotkania są okazją do tego, żeby dotknąć nie tylko sztuki, ale też samej istoty wiary.

Katarzyna Jakubowska-Krawczyk – dr nauk humanistycznych, literaturoznawca, kulturoznawca, zajmuje się badaniem stosunków polsko-ukraińskich i ukraińskiej kultury, w szczególności współczesnej ikony; kierownik Pracowni Badań nad Ukraińską Tożsamością na Uniwersytecie Warszawskim, członek redakcji „Studia Ucrainica Varsoviensia” oraz redaktor polsko-ukraińskiej serii wydawniczej „W kręgu języka, literatury i kultury”.

Mateusz Sora – urzędnik, ukończył studia historyczne na Uniwersytecie Warszawskim, członek władz Stowarzyszenia Przyjaciół Nowicy. Organizator festiwalu Spotkania Teatralne Innowica (10 edycji) oraz Międzynarodowych Warsztatów Ikonopisów w Nowicy (9 edycji). W latach 2009-2017 w nowickich plenerach wzięło udział ponad 180 malarzy, a prace powstałe w ich trakcie prezentowano na 60 wystawach w Polsce, na Ukrainie, Białorusi i w Gruzji. Mieszka w Warszawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz